poniedziałek, 29 lutego 2016

29 jabłek

... czyli podsumowanie lutowego foto-wyzwania.


Niestety, nie udało mi się kontynuować wyzwania przez cały miesiąc. Już po dwóch tygodniach poczułam zmęczenie. Ale nie wymyślaniem kadrów, pod tym względem było całkiem dobrze. Miałam naprawdę całą masę pomysłów. Niekoniecznie wszystkie doskonałe i do zrealizowania, ale ważne, że przychodziły. A im dłużej się tematem zajmowałam tym było ich więcej i wszystko wokół mnie inspirowało, nawet przypadkiem oglądany film z ciekawym ujęciem padającego deszczu:-). Wyobrażanie sobie kolejnych kadrów było zajęciem nadzwyczaj ekscytującym. Bywało, że z natłoku myśli nie mogłam wieczorem usnąć:-).

Jednak gorzej było z realizacją... Sporo czasu zajmowało mi samo rozłożenie sceny, a potem kolejne próby uzyskania zamierzonego efektu. Często rezultaty były zgoła odmienne od planowanych. Czasem, choć inne, okazywały się zaskakująco ciekawe, ale często też wszelkie moje próby kończyły się klapą. Innych jeszcze pomysłów w ogóle nie mogłam zrealizować z powodu braku możliwości technicznych. (Albo tak mi się wydawało...) Po sesji trzeba było posprzątać, zgrać zdjęcia na komputer i jakoś je obrobić. Naprawdę wszystko to było ogromnie czasochłonne i miałam wrażenie, że po pracy zamiast odpoczywać wciąż intensywnie pracuję. 

Dlatego, choć zdjęć jest sporo, to nie są one tak różnorodne i tak spektakularne, jak to sobie początkowo wyobrażałam. Ale doświadczenie z wyzwania (nawet skróconego) uważam za bezcenne:-).

Poniżej wybrane 29 jabłkowych zdjęć. Po kliknięciu w obrazek pokażą się w większym rozmiarze.






























A w marcu kolejne wyzwanie, tym razem kobiece, bo na marzec przypada Dzień Kobiet, więc trzeba to wykorzystać:-). BYĆ KOBIETĄ - kiedyś ten temat zarzuciła i przepracowała Natalia (Jest Rudo). Teraz ja też decyduję się go podjąć. Nie będzie łatwo. Najpierw muszę się zastanowić, co to faktycznie dla mnie znaczy, bo na co dzień wcale nie myślę o tym że jestem kobietą. Znaczy, wydaje mi się, że moja płeć mnie nie determinuje, ale.... Zobaczymy:-).


Realizuję noworoczne postanowienie - w każdym miesiącu fotograficzne wyzwanie. Inne wyzwania:
Styczeń - Zimowy czas
Luty - Jabłko 
Marzec - Być kobietą

wtorek, 23 lutego 2016

Cacuszko

Nie jestem gadżeciarą. Nie kręcą mnie metki i marki. Również te technologiczne. Zazwyczaj bez protestów zużywam sprzęty po domownikach. Ale tym razem się uparłam - chcę mieć nowy telefon. I to nie byle jaki, ale z najlepszym aparatem. Żebym nie musiała wszędzie taszczyć lustrzanki i żeby wreszcie telefoniczne zdjęcia były dobre.


Za to mój mąż to gadżeciarz pierwszej kategorii. Nieistotne było, że to nie dla siebie kupował. Dla niego frajdą było już samo to, że mógł pławić się w technologicznej ofercie, badać, porównywać i wybierać. I wybrał dla mnie prawdziwe cacuszko. A potem wybrał jeszcze etui. Ja zaś dorobiłam sobie do kompletu skarpetę, żeby mi się w torebce telefon nie obijał;-).


Funkcje aparatu wciąż jeszcze badam, ale już widzę, że jest dobrze:-). Jasny obiektyw i możliwość ustawień manualnych dają naprawdę wiele pola do popisu. Do tego całkiem fajne oprogramowanie do edycji zdjęć... 


Naprawdę bardzo jestem zadowolona z tego wyboru:-).


środa, 17 lutego 2016

Uzdatniłam śliwkę:-)

Śliwkowa Puchatka z Aniluxu, zakupiona w erze z przed włóczkowego dobrobytu, urzekła mnie kolorem od pierwszego spojrzenia. Jednak długo nie mogłam znaleźć dla niej odpowiedniej formy. Kilkakrotnie była już pruta i przerabiana. I naprawdę tylko jej kolor powstrzymał mnie przed pozbyciem się tej wyjątkowo niewdzięcznej przędzy, której kilkukrotne prucie ową niewdzięczność jeszcze pogłębiło.... Ale gdy jakiś czas temu zobaczyłam sweter LAMODALENY doznałam olśnienia - to jest to!


Wzór - fałszywy angielski. Akurat niewiele wcześniej, na jednym z naszych robótkowych spotkań, widziałam jak się go robi i bardzo mi się spodobał. Co prawda nie jest identyczny jak w swetrze Lamodaleny, ale przeciez nie musi być:-).


Do Puchatki dodałam nitkę Gucia (Opus) i wyszło mi fantastycznie mięsiste - grube ale miękkie - swetrzysko. Przerabiałam drutami nr 8.


A Puchatkę, dzięki pomponikom, zużyłam do ostatniego centymetra:-)

sobota, 13 lutego 2016

I cóż że dżdży?

Miała być dziś sesja kolejnego uzdatnionego udziergu, ale pada. Dżdży. Siąpi. Leje nawet momentami. No to wzułam kalosze i udałam się do kiosku. Mam dwa kroki. Pani kioskarka zbiera dla mnie do teczki wszelkie nowe gazetki robótkowe, a ja od czasu do czasu zachodzę, oglądam i wybieram. A dziś trafiła mi się taka kolekcja, że mało mi oczy z orbit nie wyskoczyły, a serce z piersi:-)


Całkowita nowość: pierwszy numer z kolekcji Hachette z kolorowankami. Pewnie kolejnych nie będę kupować, ale pierwszy miał dobrą cenę oraz 6 kredek w prezencie więc ani nawet się nie zastanawiałam:-).


Kolejna nowość - "Crafty". Rany, ileż tu fantastycznych pomysłów! Z najróżniejszych dziedzin rękodzieła. Mnie szczególnie przypadł do serca przepis na jedwabny naszyjnik:


"150 pomysłów do zrobienia na drutach" - to specjalne wydanie "Molly potrafi". Nawet nie musiałam zaglądać do środka, gdy tylko rzuciłam okiem na okładkę, od razu wiedziałam, że biorę!


No i "Robótki na drutach" - trzeci numer z kolekcji Deagostini. I ostatni, który planowałam kupić. Chciałam mieć ten segregator;-). No i mam teraz 5 kolorowych motków, w sumie 125g włóczki, z której można zrobić jakiś fajny drobiazg. Może wybiorę coś z gazetki powyżej, bo tam prawie wszystkie pomysły powstały z zaledwie 100 g. włóczki.


Najpierw, w towarzystwie kubka z zieloną kawą (z odrobiną mleka i miodu), wyczytałam wszystko co było do wyczytania, obejrzałam po kolei wszystkie strony, z każdą kolejną czując narastającą ekscytację (to oczywiście mógł też być skutek kawy, ale nie jestem pewna, bo robótkowe inspiracje działają na mnie dokładnie tak samo!), a następnie z największą przyjemnością (i uśmiechem od ucha do ucha) rozłożyłam na stole cały kolorowankowy majdan i zaczęłam kolorować....


I nie dziergałam dziś nic a nic.
I nie zrobiłam zdjęcia jabłku...

A moja Misia ma dziś urodziny:-)
Od swojej współlokatorki dostała w prezencie tort. Współczesne cukiernictwo jest dla mnie magiczne... Jakim cudem oni drukują takie jadalne zdjęcia???


A 22 lata temu to było 20 stopni mrozu...
Najlepsze życzenia moja słodka dziewczynko!

Więc cóż z tego, że dżdży? To był fantastyczny dzień! I jeszcze się nie nie skończył... No to ja wracam do kolorowania:-).

Wam też życzę wspaniałego wieczoru i jeszcze lepszej niedzieli!